foto_7720120618105309
Hiroshi Shirai 10 DAN

17 czerwca br., zakończył się dwudniowy staż z „Wielkim Maestro” Hiroshi Shirai’em 10 DAN. Wydarzenie to miało miejsce w Wałczu za sprawą Zbigniewa Ruty 5 DAN, który kolejny już raz zaprosił „Maestro” do Polski. Do Wałcza przybyło wiele osób z różnych ośrodków karate i reprezentujących rozmaite federacje (zarówno z Polski jak i z zagranicy). Wszyscy zostali zwabieni legendą Hiroshi Shirai.

Szkolenie odbywało się w przepięknie położonym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich, w którym uczestnicy mieli zapewniony nocleg oraz posiłki. Postać H. Shirai oraz miejsce stażu dawały wrażenie, że będziemy uczestniczyli w naprawdę ciekawym i wartościowym wydarzeniu. Ale…

Na stażu oczekiwać by można ciekawych prezentacji i dobrego karate. Tymczasem był on popisem statycznych, mało skutecznych technik z daleka „zalatujących” manierami tak zwanego „karate tradycyjnego”.

Jeszcze gorzej było podczas nauki i prezentacji kata. W programie zapowiadano kata Heian Godan i Bassai dai oraz ich interpretacje. Tymczasem Maestro próbował wszystkim uczestnikom stażu „wciskać kit” wybierając dwie lub trzy techniki i ze swoistą energią zaprezentował jak nie należy ich wykonywać, żeby były skuteczne. Generalnie zmienił lub wymyślił nowe techniki i zastosowanie, po pierwsze nie istniejące w formie, po drugie tak to skomplikował jak „prawnik modlitwę”. Czyli stworzył hybrydę, której sam do końca nie rozumiał. Jeśli ktokolwiek choć trochę znał kata prezentowane na stażu ze zadziwiania przecierał oczy gdzie w tym czy innym kata występują techniki prezentowane przez Maestro. Mówiąc krótko Hiroshi Shirai nie chciał lub nie umiał wytłumaczyć logicznie co oznaczają poszczególne ruchy w kata.

foto_4720120618105302
Sensei Hiroshi Shirai prezentuje techniki instruktorom SWO, Maciejowi Janikowi i Danielowi Radlickiemu. W tle stoi Zbigniew Ruta.

Dlatego też po pierwszym treningu co bardziej zorientowali woleli pójść do baru oglądać mecz, który nomen omen tak samo ich rozczarował jak staż z Maestro. Część osób, która miała jeszcze złudzenia co do dalszego ciągu zgrupowania z Maestro H. Shirai i dała się nabrać na obiecane interpretacje, po treningach czuła się jeszcze bardziej oszukana i zdegustowana poziomem szkolenia. Oczywiście byli tacy, którzy zachwycali się technikami i sekwencjami prezentowanymi przez Włochów, ale widocznie są ignorantami lub kochają złudzenia i fikcje.

Zastanawiająca również była postawa organizatorów i zasady przez nich wprowadzane. Sensei H. Shirai był praktycznie izolowany od uczestników. Nie można było robić sobie z nim zdjęć, ani poprosić o autograf. Jest to novum nie tylko w Polsce, ale chyba i na świecie. Dodatkowo zakaz zadawania pytań oraz inicjowania rozmowy wydaje się dość groteskowy wśród karateków posiadających stopnie mistrzowskie. Właśnie takie spotkania, na które zjeżdżają się ludzie z całej Polski i części Europy są idealną okazją do wymiany doświadczeń oraz do konfrontacji swoich idei z Mistrzem.

tomek
Tomasz Muszyński z Hiroshi Shirai. Jedyny, któremu udało się zdobyć zdjęcie z Sensei’em

Wszystkie powyższe zabiegi wyglądały jak próba stworzenia autorytetu zupełnie nietrafionymi metodami. Niestety nieprzyjazne podejście do uczestników, którzy nierzadko jadą na treningi wiele kilometrów może skutkować zniechęceniem.

Mimo złego odbioru szkolenia oceniamy wyjazd jako bardzo udany, głównie przez bardzo ładną lokalizację ośrodka, w którym mieszkaliśmy oraz dzięki długim i bardzo treściwym nocnym dyskusjom na temat karate.

rada_170612_016
Duch karate unosił się nad ośrodkiem do późnych godzin nocnych. Od lewej: Piotr Czeleń, Rafał Kuczera, Robert Sworek, w tle Arkadiusz Kajdasz

Szkoda, że Mistrz, którego pamiętamy jako bardzo dobrego zawodnika i instruktora oraz wspaniałego asystenta naszego Mistrza Taiji Kase, nie sprostał wymaganiom uczestników, a kolejna okazja do podniesienia poziomu karate w Polsce została zmarnowana.

Staż można podsumować słowami aktora Romana Kłosowskiego z filmu „Hydrozagadka”:

„ Świetnie, nic nam się nie udało, ale znów się weźmiemy i znów nam się nie uda.”

Ja już dziękuję!

Zdjęcia: WSI Polska; Daniel Radlicki